ANIA Z MALOWNICZEGO MIASTECZKA CZ. 3


 Krótki Wstęp

Kochani Czytelnicy,

czas już na kolejną część mojej opowieści. Dowiecie się w niej jak Ania trafiła do nowej rodzin.  Jedna z czytelniczek zwierzyła mi się już przy drugiej części, że ma podejrzenia, kto przygarnie Anię. Nie wiem, czy miałyśmy na myśli, tą samą osobę, ale uznałam, że taki zwrot akcji będzie ciekawy i bardzo wzruszający. Liczę na efekt zaskoczenia, albo na zwykłe zadowolenie. Piszcie w komentarzach, czy mieliście przypuszczenia i jakie oraz czy były trafne. 

Zapraszam Was na trzecią część mojego fanfika. Mam nadzieję, że będzie się Wam podobało. Postarałam się, aby nie zabrakło moim Czytelnikom łez szczęścia jak i wzruszenia.

Na kolejną część fanfika będziecie musieli trochę poczekać. Potrzymam Was trochę w niepewności zanim Ania rozpocznie naukę w nowej szkole.

Do zobaczenia! I życzę wam udanej lektury!




 3

Nowy dom


Pani Ludmiła mieszkała w centrum Kwiatowej Przystani, pełnej małych księgarni z różnymi książkami, kawiarni z pysznymi ciastami i napojami oraz parków z zielonymi drzewami i kolorowymi krzewami. W niewielkiej, zabytkowej kamienicy miała przytulne mieszkanie, które dzieliła z mężem Mateuszem. Znany był ze swojego spokojnego usposobienia, spędzał wieczory z książką. Pasjonował się literaturą klasyczną. Nie było dla niego większej przyjemności niż znalezienie rzadkiego wydania ulubionej powieści w jednej z księgarni Kwiatowej Przystani. Zaś jego żona uwielbiała pracować w ogrodzie. Pieczołowicie pielęgnowane rośliny wypełniały balkon. Codziennie rano, przed wyruszeniem do pracy w miejscowym szpitalu, spędzała czas na podlewaniu i przycinaniu swoich zielonych podopiecznych.

Pewnego dnia, kobieta miała w nocy koszmar. Ten zły sen dotyczył Ani. Przez sen słyszała, błagalne wołania dziewczynki: ''Gdzie jest pani, pani Ludmiło? Błagam o ratunek!''.  Nad ranem pielęgniarka zerwała się z łóżka, płacząc. Mąż widząc swoją małżonkę, podczas śniadania spytał:

- Co się stało kochanie?

- Pamiętasz jak ci mówiłam, o tej dziewczynie, która straciła rodziców w wypadku, a potem zawiozłam ją do domu dziecka?

- Tak. Ale nadal nie rozumiem...

- W nocy miałam zły sen. Mam przeczucie, że nastolatce dzieje się tam krzywda i dotąd nie znalazła nowej rodziny - wyznała.

- Teraz już pojmuję. A zatem co chcesz zrobić? - zapytał Mateusz.

- Pojadę tam i porozmawiam najpierw z dyrektorką, a potem z Anią. Jeśli będzie trzeba zabiorę ją stamtąd.

- To znaczy, że jeśli przeczucie cię nie myli, to chciałabyś abyśmy przygarnęli tę dziewczynkę?

- Tak, oczywiście. Ta mała sierota stała mi się bliska. Miałbyś coś naprzeciwko?

- Ależ nie. Pamiętam, jak mówiłaś mi, że Ania lubi czytać, więc będę miał towarzystwo. - Zawiozę cię tam.

Po śniadaniu szybko się ubrali i ruszyli w drogę. Nie rozmawiali, bo Ludmiła była zbyt przejęta. Drżała na myśl, przez co ta biedulka musiała przejść. Nie wątpiła w swoje zdolności. W końcu dotarli na miejsce. Mateusz został w samochodzie, a Ludmiła poszła do drzwi. Nacisnęła przycisk domofonu, po chwili drzwi się otworzyły. Szybko ruszyła do gabinetu dyrektorki. Zanim zapukała, zauważyła przechodzące dzieci w szarych ubraniach i ze smutnymi minami.

- O Boże! Koniecznie muszę dowiedzieć się, co się tu wyprawia - pomyślała.

Nagle drzwi od gabinetu się otwarły i stanęła w nich pani Kowalska.

- W czym mogę pani pomóc? - zapytała kierowniczka.

Pielęgniarka wzięła głęboki oddech, próbując zebrać myśli.

- Przyszłam zobaczyć się z Anią. Martwię się o nią i chciałabym porozmawiać z panią o jej sytuacji.

- Szefowa ośrodka zmarszczyła brwi, ale zaprosiła Ludmiłę do gabinetu. Po krótkiej rozmowie, zmartwiona kobieta dowiedziała się, że Ania rzeczywiście miała trudności z adaptacją i często była smutna.

- Mogę się z nią teraz zobaczyć? - zapytała Ludmiła.

Dyrektorka wezwała panią Grażynę, by przyprowadziła Anię. Po chwili do gabinetu weszła drobna, blada dziewczynka. Na widok znajomej pielęgniarki jej twarz się rozświetliła, a oczy zaszkliły się łzami radości.

- Pani Ludmiło! - zawołała wychowanka sierocińca, biegnąc w stronę kobiety i rzucając się jej w ramiona. - Nawet pani nie zdaje sobie sprawy, co tu przeszłam.

- Opowiedz mi wszystko - poprosiła kobieta. - Przejdźmy do twojego pokoju na rozmowę.

- Dobrze.

Kiedy weszły do wnętrza i usiadły na łóżku, dziewczynka zaczęła jej wszystko relacjonować: 

- To było piekło! Zabraniano mi czytać w bibliotece i nie miałam na czym pisać. Całe dnie pracowałam w ogrodzie. Leki na padaczkę podawano mi nieregularnie. Pani Grażyna biła mnie, gdy chciałam robić coś innego lub za dużo mówiłam. Mówiła, że nikt mnie nie przygarnie, jeśli będę gadatliwa i leniwa. Nie pozwalała mi nosić innej sukienki, na znak żałoby. Myślę, że inne dzieci też były prześladowane i bały się ze mną zadawać" - skończyła, płacząc.

Ludmiła była poruszona opowieścią. Przypomniała sobie smutne dzieci na korytarzu w szarych ubraniach.

- Aniu, kochanie, wszystko będzie dobrze. Zabiorę cię stąd - zakomunikowała Ludmiła, głaszcząc dziewczynkę po włosach.

- To znaczy, że mnie pani przygarnie? - nastolatka nie mogła uwierzyć.

- Oczywiście, nie pozwolę, abyś dłużej cierpiała - odparła. - Rozmawiałam z mężem i nie ma nic przeciwko.

- Przywraca pani moją duszę do życia! 

W chwili gdy skończyły rozmawiać, wróciły do gabinetu przełożonej ośrodka. 

- Pani dyrektor, musimy ponownie porozmawiać - zaczęła Ludmiła.

- O co chodzi? - spytała kobietę, nie rozumiejąc.

Pielęgniarka kontynuowała:

- Ania wszystko mi opowiedziała. Jak pani podwładna znęcała się nad nią, zabraniała robić to, co kocha, aby jej pobyt był znośniejszy, a przede wszystkim, że nie zadbała o regularne podawanie leków. I pani za to odpowiada! Przy pierwszym pani spotkaniu wyznałam pani, że dziewczynka choruje na padaczkę. Jestem przekonana, że pozwalała pani, aby reszta dzieci też była tak traktowana. Podam panią do sądu i na pewno wygram, Placówka zostanie zamknięta, a dzieci zostaną przeniesione do miejsca, gdzie będą się czuły bezpieczne i nie prześladowane przez wzgląd na swój los - skończyła swój wywód.

Przełożonej zabrakło słów.

- Jeśli można, chciałabym przygarnąć Anię - rzekła przytulając do siebie dziewczynę.

- W takim razie, proszę wypełnić te dokumenty - wskazała pani Kowalska na plik papierów.

Po kilku formalnościach Ludmiła wraz z córką wyszły z budynku, a Mateusz czekał na nie w samochodzie. Ania z nadzieją patrzyła na swoich nowych rodziców, czując, że wreszcie znalazła nowy dom i rodzinę, która ją kocha.



❤❤❤



W czasie jazdy samochodem, Ania rozmawiała cały czas ze swoim nowym tatą.

- Mateuszu, a lubi pan książki? Bo ja bardzo. Na wsi, to pochłaniałam każdą, nawet najgrubszą w ciągu jednego dnia. 

- O tak, bardzo uwielbiam literaturę klasyczną. Jestem częstym bywalcem w księgarni.

Rudowłosa się uśmiechnęła na samą myśl, że będzie mieszkała nieopodal sklepu z książkami.

- Czuję, że będziemy się dobrze rozumieli. - Może, któregoś dnia, weźmie mnie pan do księgarni? - spytała z nadzieją w głosie.

- Oczywiście, kiedy tylko zechcesz - odpowiedział z szerokim uśmiechem.

Przez resztę drogi nastolatka uraczyła Mateusza opowieścią o książkach, które czytała w czasach, gdy mieszkała na wsi.

- Nie mówię za dużo? - nagle spytała.

- Ależ nie, ale teraz ja chciałbym ci opowiedzieć o swoich przeczytanych książkach - wyznał Mateusz.

- Oczywiście, proszę mówić. Postaram się zostawić pytania do czasu końca pana opowieści - obiecała.

Podczas gdy ojciec opowiadał o swoich ulubionych książkach, córka słuchała go z zapartym tchem, a jej oczy błyszczały z fascynacji. Rozmawiali o literaturze, historii, a nawet o przyszłych marzeniach Ani dotyczących pisania własnych opowiadań.



❤❤❤



W momencie gdy podjechali pod kamienicę, Mateusz otworzył drzwi, a żona pomogła swojej córce wysiąść. Dziewczynka spojrzała na kamienicę z mieszaniną ciekawości i niepewności. 

- To jest twój nowy dom  - odparła matka, trzymając ją za rękę. - Mam nadzieję, że ci się tu spodoba.

Ania skinęła głową, a tata odprowadził je do drzwi. Gdy tylko weszli do środka, nastolatka poczuła ciepło i przytulność mieszkania.

- Chodź, pokażę ci twój pokój - powiedziała Ludmiła, prowadząc swoją pociechę do niewielkiej sypialni pełnej książek, z miękkim łóżkiem i kolorowymi zasłonami. - To jest twoje miejsce, gdzie możesz czuć się bezpiecznie i swobodnie.

Była sierota spojrzała na mamę z wdzięcznością, a potem na tatę.

- Dziękuję wam. Naprawdę czuję, że tu będę szczęśliwa - odrzekła, a jej głos drżał ze wzruszenia.

Kobieta uśmiechnęła się i przytuliła dziewczę, wiedząc, że podjęła właściwą decyzję.



❤❤❤


Następnego dnia Ludmiła zgodnie z tym, co powiedziała dyrektorce ''Domu Marzeń'' złożyła podanie do Sądu. Ania oczywiście ułożyła poruszającą treść, która miała uświadomić Wysoki Sąd, że placówka musi zostać zamknięta, a dzieci przeniesione do innej placówki. Miesiąc później odbyła się rozprawa w trybie niejawnym. Kilka tygodni później otrzymały odpis wyroku. Siedziały w sypialni, a Mateusz przebywał w salonie, racząc się wspaniałą książką.

Pielęgniarka zaczęła czytać:

- ''Niniejszym Wysoki Sąd w Kwiatowej Przystani oświadcza, że złożone podanie przez adopcyjną matkę wychowanki domu dziecka ''Dom Marzeń'' oraz pisemne zeznanie samej dziewczynki z pobytu w ośrodku, potwierdza,

Nagle przerwała, by zawołać swojego męża.

- Mateuszu, chodź szybko do nas! Koniecznie musisz to usłyszeć.

Po kilku sekundach mąż usiadł obok nich i słuchał uważnie.

- ''...że dziewczynka...była maltretowana. Ponadto kierowniczka placówki przyznała się, że inne dzieci też były karygodnie traktowane przez jej podwładną. 

Rudowłosa zaśmiała się w duchu, a jej tata lekko się uśmiechnął.

Kobieta znów kontynuowała:

- ''Sąd postanawia o natychmiastowe pozbawienie pani Heleny Kowalskiej jakiejkolwiek działalności krzywdzącej nieletnie dzieci. Zaś jej podwładna otrzymuje dożywotni zakaz pracy z dziećmi. Tym samym Wysoki Sąd wnosi o zamknięcie placówki w trybie pilnym, a przebywających tam wychowanków przenieść do miejsc, gdzie będą się czuły bezpiecznie oraz szybko znajdą nowe domy.'' - skończyła.

- No i bardzo dobrze - przyznał Mateusz.

Córka była pełna radości, że jej nadzieje się spełniły i inne dzieci będą miały szansę na miłość i odzyskane szczęście, a Ludmiła była z siebie dumna, że uratowała życie wielu dzieciom pokrzywdzonym przez los.










Komentarze

  1. Przeczytałam. Soodobał mi się opis domu pani Ludmiły i jej męża Mateusza. Adoptowali Anię. Dziewczynka znalazła nową rodzinę. 🥰 Super

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak myślałam, że to będzie Ludmiła! Jej historia dodaje opowieści jeszcze więcej emocji i głębi. Bardzo podoba mi się klimat Kwiatowej Przystani – opisy są barwne i wciągające. Moja rada na przyszłość: warto jeszcze trochę dopracować spójność niektórych zdań, aby narracja była jeszcze płynniejsza. Czekam na dalszy ciąg, bo zapowiada się naprawdę ciekawie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że myślałyśmy o tej samej osobie. W takim razie przeczytam jeszcze raz tę część i dopracuję spójność zdań i wtedy zobaczysz ostateczną wersję. Postaram się to zrobić dziś wieczorem.

      Usuń
    2. Ja tylko dzielę się swoimi spostrzeżeniami. Wcale nie musisz się nimi kierować.

      Usuń
    3. Masz słuszność, więc dlatego słucham się tych rad.

      Usuń
  3. Poprawiłam trochę tą spójność zdań w trzeciej części, więc teraz powinno być lepiej. Aha i proszę doczytaj do końca, gdyż coś dodałam, ale mam wątpliwości, czy mogłam z tym poczekać na początek kolejnej części... W czwartej części chciałabym napisać o wyborze nowej szkoły, pierwszych zajęciach na których pojawiają się problemy zdrowotne Ani, co komplikuje relacje w klasie, poza jednym uczniem....Więcej nie zdradzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetna część! Historia rozwija się w ciekawym kierunku, a emocje Ani są tak dobrze oddane, że łatwo wczuć się w jej sytuację. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki budujesz relacje między postaciami – Ludmiła i Mateusz to naprawdę ciepłe osoby. Czuć, że wkładasz w tę opowieść dużo serca. Świetna robota! Nie mogę się doczekać kolejnej części! ❤️

      Usuń
    2. Miło mi to słyszeć. Niestety trochę cierpliwości, jeszcze nie zaczęłam pisać kolejnej części.

      Usuń
  4. Super. Podobał mi się fragment końcowy- adopcja Ani przez Ludmiłę i Mateusza, pobyt w nowym domu, opis pokoju w nowym domu. Decyzja sądu o zamknięciu placówki Dom marzeń, przeniesienie dzieci do innej placówki. Najbardziej podobało mi się to że dziewczynka trafiła do nowego domu 🥰

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć! Nie miałam wcześniej za bardzo czasu żeby zerknąć. Przyjemnie się czyta. :) Widać, że fanfik wzorowany na serii o Ani, ale jest masa błędów, źle postawione przecinki, brak konsekwencji zapisu, niepotrzebne gdzieniegdzie cudzysłów (np. jest na końcu, ale nie ma go na początku), literówki też się gdzieś pogubiły...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Miło mi to słyszeć i mam nadzieję, że będziesz czytać też kolejne części. Wiem, że przez wzgląd na swoje studia musiałaś mi wytknąć te drobnostki, które mogę skorygować w każdej chwili. Jakbyś mi tylko mogła podpowiedzieć w których częściach zauważyłaś wymienione błędy, to je poprawię. Jeśli w następnych częściach znów by mi się zdarzyły tego typu myłki, to możesz mi przypomnieć, albo przeczytać z przymrużeniem oka. Postaram się jednak, żeby się nie zdarzyły.

      Usuń

Prześlij komentarz